piątek, 16 sierpnia 2013

Rafał Wyszkowski

   Lustra w przymierzalniach mają to do siebie, że jakby człowiek nie spojrzał, zawsze wydaje się po stokroć brzydszy niż w tym, które ma u siebie w domu.
   Zapiąłem koszulę, zostawiając jak zwykle ostatni guzik, który nie pozwalał normalnie przełykać, był dziełem szatana i zapinało się go chyba tylko kompletnym anorektykom i zmarłym w trumnach, którym prawdopodobnie i tak było już wszystko jedno. Poprawiłem jasne mankiety i pchnąłem sklejkowe drzwiczki, wychodząc na wąski korytarz zastawiony sklepowymi wieszakami.
   Drobna brunetka natychmiast opuściła nogę, którą opierała się o ścianę, rozplotła ręce wcześniej skrzyżowane na piersi i zrobiła dwa kroki w moją stronę, mierząc mnie uważnym wzrokiem. Uniosła wątłe dłonie do mojej szyi i z namysłem wygładziła materiał na ramionach.
 - Przez te pionowe paski wyglądasz na jeszcze chudszego niż jesteś - stwierdziła, przechylając głowę na bok. Fala ciemnych włosów spłynęła z ramienia, na które je zarzuciła. - Ale w granatowym ci dobrze, to trzeba przyznać - dodała i zapięła ostatni guzik na krtani, odcinając mi dopływ powietrza do mózgu. Natychmiast sięgnąłem do niego i uwolniłem się z potrzasku, gdy tylko odsunęła ode mnie ręce.
 - We wszystkim tak wyglądam - mruknąłem, oglądając się na lustro na ścianie. - Chudo, nie dobrze. No chyba, że ubiorę się na cebulkę, ale to raczej niezbyt odpowiednie na tę okazję.
 - Zdecydowanie nie - odparła Olga, sięgając po następną w kolejce koszulę. Pomarańczową, ku mojemu niezadowoleniu. Najwyraźniej jednak odczytała z mojej miny skojarzenia z mandarynką i odezwała się zanim zdążyłem zaprotestować.
 - Nim wymyślisz coś głupiego: to łososiowy, matole - wyjaśniła dobitnie, potrząsającym trzymanym w garści wieszakiem. - I jest bardzo modny. Przypodobasz im się taką znajomością - usiłowała mnie przekonać, zaganiając z powrotem do przymierzalni. Pokręciłem tylko głową.
 - To nie żaden "wołg" tylko...
 - Vogue - skarciła mnie prędko, ale porzuciła swój pomarańczowy pomysł i chwyciła za następny, błękitny.
 - ...tylko magazyn kulturalny. Nie muszę wyglądać, stoję po drugiej stronie obiektywu.
   Popchnęła mnie jedną ręką do kabiny, przewracając oczami. Posłusznie zamknąłem za sobą drzwiczki, łapiąc za ubranie podawane nad nimi. Rozpinając guziki, westchnąłem, słysząc następną falę jęków z zewnątrz.
 - Nie, ale na rozmowie nie będziesz się ukrywał za aparatem. Będziesz jednym, samotnym kołkiem, którego nic ani nikt nie zasłoni przed bacznym okiem przełożonych, którzy - jak śmiem twierdzić - pracując w redakcji takiego magazynu, mają styczność z modą. I jakiekolwiek pojęcie o niej, czego tobie ewidentnie brakuje - wymamrotały stopy wystające pod drzwiczkami, po czym odwróciły się piętami w moją stronę.
   Miała trochę racji. Sam nie miałem do tego głowy, więc w gruncie rzeczy byłem jej wdzięczny za towarzystwo i rady na zakupach, kiedy tylko byłem zmuszony je zrobić. Ostatecznie, gdyby nie Olga, chodziłbym na rozmowy o pracę wyglądając jak... może nie jak ostatni menel, ale pewnie do miana ostatniej sieroty miałbym całkiem niewiele.
   A to spotkanie było bardzo ważne. Ciągle byłem właściwie nikim, nic nie znaczącym podrostkiem w świecie uznanych fotografów, ale przez stypendium przyznane przez szkołę artystyczną w Dublinie wreszcie miałem szansę to zmienić. Szansę nikłą, bo musiałem wynegocjować kontrakt obejmujący pracę za granicą i z pokryciem kosztów przelotów, na które w tej chwili po prostu nie było mnie stać. Jakimś cudem póki co udawało mi się opłacać dopiero co wynajęte mieszkanie, ale porzuciłem marną dorywczą robotę w osiedlowym sklepie i nowa była mi potrzeba na gwałt.
   Koniec z końcem wiązałem zresztą przez pomoc lokatorki, jaką zyskałem właściwie przez przypadek. Oczywiście nie zakładałem, że od razu po wyniesieniu się z akademika uda mi się znaleźć dobrze wyglądające lokum, które będę spłacać sam, ale też nie sądziłem, że znajdę kogoś do towarzystwa w takim tempie. A ten ktoś znalazł się tuż pod nosem.
   Ada. Znajoma ze studiów. Właściwie przyjaciółka. Byliśmy razem na wielu imprezach, robiliśmy razem wiele głupich rzeczy i choć nie była mi tak bliska jak Olga, nie ukrywałem, że stała się dla mnie ważna. Ważna do tego stopnia, że gdy dowiedziałem się o jej przejściach z byłym już chłopakiem, bez wahania zaproponowałem jej przeprowadzkę. I skorzystała. Można powiedzieć, że pod małym przymusem.
   Tyle że od tamtej pory znowu trochę się pokomplikowało. Z jakiegoś powodu zaczęła traktować mnie inaczej, udało jej się sprowadzić w nocy po pijanemu gościa o raczej marnej reputacji i bez skrępowania dawać upust swoim zachciankom, gdy byłem obok. A kiedy już mieliśmy potem porozmawiać...
 - Jezu, Wyszkowski, szyjesz tę koszulę na nowo? - Olga kucnęła przed drzwiami i usiłowała zajrzeć do środka. Odwróciłem się i rozwiązałem jej problem, otwierając prowizoryczny zamek. Natychmiast skoczyła na równe nogi i wepchnęła się do środka. Spojrzała na mnie z każdej możliwej strony, po czym zdecydowanym ruchem pokręciła głową, zaciskając powieki. - Nie, dobra, bierz pasiaka. Ta jest zbyt jaskrawa.
 - Zgadzam się, jak najbardziej - odetchnąłem z ulgą i zacząłem ściągać ją z ramion. Przynajmniej w tym byliśmy zgodni. I wreszcie będziemy mogli stąd wyjść.
   Przebrałem się tak szybko, jak tylko potrafiłem i z wybraną koszulą w ręku stanąłem zadowolony przed czekającą na zewnątrz Olgą. Uśmiechnęła się do mnie, po czym lekko skrzywiła, zaglądając do wnętrza kabiny. Podążyłem wzrokiem za jej spojrzeniem i zauważyłem, że przegląda się w lustrze.
 - Matko, mam nadzieję, że w rzeczywistości nie jestem taka krzywa - westchnęła, po czym odwróciła się i skierowała do kasy. Przez chwilę patrzyłem jeszcze w to samo miejsce, marszcząc brwi.
   To dziwne. Tak często, tyle razy dziennie przeglądamy się tu i ówdzie, chcąc sprawdzić jak wyglądamy, czy dobrze się prezentujemy. Czy inni postrzegą nas jako ładnych i zadbanych, czy spodobamy się tej czy tamtej osobie. Upewniamy się, czy odpowiednio wypadamy przed tym całym zakręconym światem. A w rzeczywistości co? W rzeczywistości nie wiemy zupełnie nic.
 

Rafał Wyszkowski
23 maja 1989, Kraków
świeży absolwent fotografii

  Chude, kościste stworzenie o pociągłej twarzy i długich palcach. Brązowa czupryna, jasne oczy i uparcie powracający zarost. Wieczne dziecko, chociaż przez ostatnie kilka lat zmężniał przynajmniej z wyglądu. Wewnątrz - nie do końca.
   Towarzyski, pomocny i uczciwy, nie stroni od imprez, spotkań w knajpach czy rozmowie przy herbacie. Nadal dość nieśmiały kiedy dziewczyna chce być kimś więcej niż koleżanka. Śmiały jednak na tyle, by wiedzieć już, czego chce sam.
   Razem z Adą Roszkowską wynajmują schludne mieszkanie na Lipowej 14.

30 komentarzy:

  1. [Ojeeej, jak ja cię dawno nie widziałam xP Co powiesz na wątek? Podrzucisz okoliczności - jeżeli chcesz, to może powiązanie, a ja napiszę coś?]

    Erika

    OdpowiedzUsuń
  2. [A ja nie wiem, kim jesteś... :s I wybacz opóźnienie, nie spodziewałem się komentarza tyle po publikacji.
    Anyways, co do powiązań, to wolałbym może wystartować na czysto. Więc jakieś neutralne pole do poznania - bar, knajpa, impreza u znajomych? Właściwie cokolwiek, co Ci przyjdzie do głowy będzie w porządku, o ile nie założysz za mnie jego zachowania. ;d]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Spokojnie, siedzę w blogsferze jakiś czas i jeszcze nie zdarzyło mi się zakładać za kogoś zachowania. Szczytem tego co zrobiłam była chyba powiedzenia czy dana postać siedzi czy stoi xP
      I dobrze, że nie wiesz, będę miała świeży start xP Opóźnienie mi nie przeszkadza - to urok tego bloga - nie ważne ile czasu minęło i tak mogą się pojawić osoby i opowiadania.
      Tylko błagam, odpisuj pod moją kartą, bo przy kilku wątkach to o wiele wygodniejsze xP
      Więc jak mniemam mam zacząć... dżis, ale mam stresa xP]

      - Hold me now I need to feel You. Show me how to make it new again. There’s no one I can run to. - śpiewała zdecydowanie zbyt głośno idąc późnym już wieczorem po ulicach miasta. No dobra, więc było to niestosowne, przeszkadzała ludziom spać a do tego jeszcze i tak nie słyszała jak śpiewa, bo miała ustawioną muzykę zdecydowanie zbyt głośno. Taki jej sposób na odstresowanie się po całym dniu, by nikogo nie zabić. Kto znał Erikę - wiedział, że ona nie miewała zbyt dużo wolnego czasu. Z jednych studiów na drugie, bo przecież nie mogłaby się wykazać krztą rozsądku i zdecydowania i po prostu wybrać. Nie, ona koniecznie chciała zrobić mit z wyrażenia "nie można mieć wszystkiego" - potem napisze o tym książę, zarzekając się, że brak życia prywatnego był jej wyborem, a nie koniecznością. Z drugiej znów strony, czy to takie złe, że go nie miała? Nikt jej nie rozpraszał, nie musiała się martwić, że kogoś zaniedbuje... a gadać mogła do siebie. I tak to robiła od maleńkości (gadulstwo powoduje szybki rozwój chorób psychicznych i konieczność posiadania wymyślonych przyjaciół).
      Dziś, po za uprzykrzaniem życia sąsiadom postanowiła sobie jeszcze jedną rzecz - upije się. Ale to tak porządnie. To dlatego właśnie weszła do baru, zakręcając się przy piosence, która dobiegała końca, przez co prawie wpadła na wychodzących ludzi. Wróciła zaraz do pionu, zdejmując słuchawki i przepraszając (również trochę za głośno) stanęła przy barze. Zamknęła na chwilę oczy i spojrzała na propozycje. Zamówiła "ten, który miał niebieski kolor" na dobry początek po czym rozejrzała się po lokalu. Lekko zmieszana usiadła koniec końców przy barze, postukując palcami w blat.
      Było tu zaskakująco mało osób, które by chociażby kojarzyła z widzenia. O, jeden chłopak. Uśmiechnęła się delikatnie do niego, jakby na przywitanie, po czym ponownie na chwilę przymknęła oczy. Czy oni się znali, czy po prostu go parę razy widziała? Tak...

      [Taki początek, który jakby co mogę przerobić, oczywiście.]

      Erika

      Usuń
  3. [Mam taką propozycję. Zostawię ci numer gg, bo wtedy jakby co od razu możesz mi powiedzieć, że mam odpis, to w tym gąszczu moich spraw się szybciej ogarnę xP 44844665, a jak nie będziesz chciał, to trudno xP]

    Czyli jednak go nie znam. Pomyślała, kiedy nie odwzajemnił uśmiechu. I na tym postanowiła się skupić, całkowicie lekceważąc to, co mógł sobie o niej pomyśleć - a że była na scenariopisarstwie i jej "praca" polegała na tym, że pomysłów miała więcej, niż czasu by je zapamiętać - to w głowie miała bardzo wiele, ciekawych myśli. Przymknęła oczy. Cudowny wieczór.
    Zerknęła na niego po raz kolejny i momentalnie odwróciła wzrok. I już miała się pytać samą siebie, po jaką cholerę to zrobiła, kiedy kątem oka zauważyła, że chłopak się uśmiechnął. Rozejrzała się, chcąc by to wyglądało jak najbardziej naturalnie, po czym ściągnęła brwi i spojrzała na niego. Chyba jednak go nie znała. Wtedy pamiętałaby imię. Z drugiej strony ona miała chwilami pamięć jak złota rybka, co wcale nie ułatwiało jej życia na co dzień. Spojrzała na postawione przed nim dwa piwa i nie była w stanie powstrzymać uśmiechu. Kiedy podano jej zamówionego drinka kelner momentalnie zza lady wyjął dwie słomki i podał jej. Podniosła wzrok na obsługującego dochodząc do wniosku, że zdecydowanie musi się zatrudnić jako barmanka, bo to bardzo dobry pomysł na ćwiczenie pamięci. Że też barman zapamiętał tak nieistotny szczegół. Zagryzła delikatnie wargę, po czym ponownie zwróciła głowę w stronę Rafała i jego szklanek.
    - Przyznam, że jeszcze nie widziałam, by ktoś pił w barze z dwóch szklanek jednocześnie. Musisz być bardzo spragniony. - Uniosła brew a kącik jej ust drgał bardzo wyraźnie. Już się miała przedstawić, kiedy nagle znów ją naszła myśl, że może go zna. Oparła się więc o blat, kręcąc głową nad własnym nieogarnięciem.

    Erika

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, on przynajmniej mógł powiedzieć przed sobą samym, że nie przyszedł pić w pojedynkę. Ona przyszła. Ba, pewnie zostałaby zawodowym pijakiem, gdyby nie fakt, że nie miała czasu ani pić ani trzeźwieć. Wszystko ma swoje dobre strony.
    Przyjrzała mu się uważnie nadal się zastanawiając czy zna jego imię i doszła do wniosku, że jednak nie. Choć z drugiej strony, czy to coś złego? Tak chyba było lepiej. Technicznie rzecz biorąc, jeżeli nie będzie znała jego imienia i będzie go czasem widywała, to zawsze może podejść i pogadać czy wyjść gdzieś, ale już nie będzie musiała pielęgnować znajomości. To było korzystne. Jeszcze raz przesunęła po nim wzrokiem. Nie wyglądał też groźnie. Wyglądał dobrze, ale nie groźnie.
    Zdecydowanie za dużo czasu poświęciła swoim myślom, co sprawiło, że kiedy mu odpowiedziała delikatnym uśmiechem był on nieznacznie spóźniony.
    - Wypiłabym za kolegę, ale nie lubię piwa. - Wzruszyła ramionami nadal z uśmiechem, mieszając swojego drinka obydwoma słomkami, po czym pociągnęła łyka. - Więc co było takiego ważnego, że kolega porzucił? - Spojrzała na niego spod grzywki z czającym się zawadiackim uśmiechem, którego nie była w stanie ukryć. Oczywiście, że miała miliard historyjek w tyle głowy i tylko się zastanawiała która się sprawdzi. Jakaż ona była dziwna... Dobrze, że chłopak przed nią nie czytał w myślach. Ale już wilkołakiem mógłby być. To by było nawet fajne. Gdyby wilkołaki istniały... opanuj się.

    Erika

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba cudem udało jej się nie zrobić jakiegoś znaku zadowolenia dla samej siebie w stylu przybicia sobie samej piątki. W sumie nie miała powodu... Bo on miał rację - Zawsze chodziło o jakąś dziewczynę. Zupełnie jak z kobietami - w ich przypadku zawsze chodziło o jakiegoś faceta. Czasami się zastanawiała czego można uczyć się na psychologii skoro to wszystko takie proste. Tylko czasem, bo wtedy życie jej pokazywało, że jednak nie wszystko jest takie oczywiste.
    - No tak, jakbyś był z kolegą, pewnie bym was już nie zaczepiła. Nie lubię przeszkadzać. - Uniosła kącik ust znów kosztując drinka. - Jak mniemam ta dziewczyna o którą chodzi to żadna miłość życia, co? - spytała nieznacznie kołysząc się w rytmie piosenki, którą właśnie puszczono. Nie, żeby nad tym panowała. W zasadzie do momentu w którym nie spojrzała w lustro i nie zauważyła, że się kiwa i mamrocze pod nosem tekst piosenki, nawet o tym nie wiedziała. Natomiast jak już się dowiedziała, to nieznacznie chrząknęła i poprawiła się na krześle, uśmiechając delikatnie. Dobrze, że nie tak łatwo przychodziło jej się wstydzić, bo już by była czerwona.

    [Piosenka niech będzie... One Republic - Countings Stars - właśnie i tak tego słucham obsesyjnie xP]

    Erika

    OdpowiedzUsuń
  6. Słuchała go uważnie, skupiając swój wzrok na drinku. Zastanawiała się, czy jak się go już poznało lepiej, to też był taki spokojny. Ściągnęła brwi i spojrzała na niego kątem oka, kiedy skończył mówić. Uśmiechnęła się delikatnie i uniosła szklankę.
    - W takim razie jego zdrowie. Ponoć chybione czy nie, ale takie doświadczenia są potrzebne do prawidłowego funkcjonowania. - Ponownie ściągnęła brwi. Za dużo naukowych książek. Swoją drogą to by tłumaczyło, czemu ona nie funkcjonowała normalnie. I dlatego lubiła naukę, wszystko miało logiczne wytłumaczenie.
    Przyglądała mu się jeszcze chwilę, po czym obróciła się bardziej w jego stronę i uśmiechnęła się delikatnie.
    - W sumie chyba znam lepszą rozrywkę niż upijanie się i niż dziewczyny też. - Jej uśmiech się nieznacznie poszerzył. - Słyszałam, że jutro wieczorem ma być przejazdem wesołe miasteczko. Cóż, może niekoniecznie tutaj, ale niedaleko. - Wzruszyła ramionami i podniosła się z krzesła dopijając drinka. Korzystając, że piosenka się jeszcze nie skończyła odstawiła pustą szklankę i nieznacznie zakręciła biodrami. Nie wyglądała aż tak dziwnie, bo parę osób już wcześniej się podniosła z krzeseł i tańczyła.
    -Make that money. Watch it burn. Old, but I'm not that old. Young, but I'm not that bold. - Śpiewała cicho nieznacznie poruszając się w rytmie piosenki.

    Erika

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak, no to miał do wyboru albo przyłączyć się do tańca albo odwrócić wzrok, co w połączeniu z faktem, że tańczyć nie lubił dawało prosty wniosek. Ona nie rozglądała się patrzeć ile osób jej się przygląda, bo to z całą pewnością w tym momencie nie dodałoby jej pewności siebie - czułaby się tylko dziwnie. A ona lubiła tańczyć. I lubiła tę piosenkę, więc lepiej mieć z nią tylko dobre wspomnienia.
    Przy okazji miała trochę więcej czasu żeby się zastanowić nad tym co powiedział. Zdawał się taki zupełnie inny od ludzi, których na co dzień spotykała. Uśmiechnęła się delikatnie i wróciła na swoje miejsce, kiedy utwór dobiegł końca. Przyglądała mu się chwilę nadal z delikatnym uśmiechem.
    - Z zaproszeniem zrobisz co chcesz, ale czasem warto zastąpić te złe wspomnienia trochę lepszymi. - Ona uwielbiała wesołe miasteczko i uważała to miejsce idealne na każdą okazję z każdą osobą.
    - Nie tańczysz - Jak założyła - nie lubisz wesołego miasteczka i nie przeszkadza ci picie w pojedynkę. Śpiewasz może? - Uniosła brew chcąc jego też trochę rozbawisz. - Co takiego robisz w wolnym czasie?

    Erika

    OdpowiedzUsuń
  8. - Owszem, zaproszenie. - Uniosła brew i chwilę mu się przyglądała. W pierwszej chwili nie zrozumiała jego reakcji, za to jak już to zrobiła nieznacznie odchyliła się na krześle, jakby chciała zwiększyć między nimi dystans. Starała się mówić jak najbardziej swobodnie. - Mówię o takim zwykłym spotkaniu. Jakoś nigdy nie potrafiłam się dogadać z dziewczynami, więc raczej z nimi czasu nie spędzam. A moich znajomych... nie ma w okolicy. - Ściągnęła brwi, jakby dopiero teraz sobie uświadamiając, że tak naprawdę to jej najlepszymi przyjaciółmi był brat i jego znajomi, którzy w ubiegłym roku skończyli szkołę. Nie, tym już zdecydowanie nie powinna się z nim dzielić.
    - Zdjęcia? - Tym niewątpliwie ją zaskoczył. Osobiście posiadała tylko parę fotografii: czaro-białe Londynu z czerwoną budką telefoniczną; jednej z karuzeli wesołego miasteczka i jedno swojego brata. Swoich nigdy nie miała. Pozostawiła wszystkie rodzinie - kwestia niewiary w siebie i tego przekonania, że na zdjęciach wychodzi jeszcze gorzej niż w rzeczywistości. - A co najczęściej fotografujesz? Krajobrazy, portrety, stop klatki? - I chyba na tym się kończyła jej wiedza fotograficzna.

    Erika

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawinęła kosmyk ciemnych włosów za ucho i przez chwilę przytrzymała go w szczupłych palcach. Gdy patrzyła w lustro, nie zauważała tego, dopiero opuszkami potrafiła wyczuć jak bardzo jej włosy po podcięciu wyzdrowiały. Sianowaty blond zastąpił naturalny odcień i w końcu normalna struktura. Uśmiechnęła się delikatnie do barmana i uniosła niziutko dłoń, zwracając na siebie jego uwagę. Zamówiła słabego drinka, usiadła na wysokim krzesełku i rozglądnęła się po sali. Nie pamiętała tego miejsca, ale skoro Emilia kazała jej tu na siebie czekać, postanowiła wytrzymać. Mijała wzrokiem zakochane pary, rozchichotane grupy przyjaciółek i grupy przekrzykujących się facetów. Przez chwilę niefortunnie zagapiła się na starym pijaczynie, jednak gdy posłał jej niepełny w uzębieniu uśmiech, gwałtownie się obróciła. I zobaczyła go. Serce stanęło jej niczym skała, drink stanął w jej cieniutkim gardęłku, a ciało samoistnie zesztywniało. Gapiła się, bezczelnie, i choć w jej mniemaniu minęła ledwo sekunda, zegar nad głową barmana odmierzył prawie dwanaście minut.

    ANETA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obserwowała go. Każdy jego ruch, każdą minę, każdy uśmiech i skrzywienie. Ile czasu go nie widziała? Ile czasu wspomnienia tych jego spojrzeń zatapiała w kieliszku? Jęknęła cicho, gdy podniósł się z miejsca i zaczął iść w jej stronę. Nie pomyślała, że powinna się wyprostować, że powinna naciągnąć pomiętą, białą bokserkę albo chociaż przetrzeć jeansowe rurki. Zapomniała, że powinna uciec, bo jej niemal nie umalowana. Zapomniała, że przy ich pierwszym spotkaniu chciałaby wyglądać oszołamiająco, a nie... Delikatnie. Zacisnęła paluszki na szklance i przełknęła głośno ślinę, a kiedy Rafał zatrzymał się przy barze, zebrała się na nieśmiały uśmiech i bezmyślnie wychyliła się z krzesła, by dotknąć jego ramienia. Zaraz po tym, cofnęła gwałtownie dłoń, niemal strącając swojego własnego drinka. I dopiero wtedy, odwróciła od niego wzrok. Po dwunastu długich minutach odwróciła wzrok, żeby przypilnować drinka.

      ANETA.

      [tak, wklejam po kolei. Mam godzinę do pociągu i cholernie mi się nudzi.]

      Usuń
    2. - Trochę. - Podniosła na niego wzrok. On się nie zmienił, dokładnie pamiętała jego sylwetkę, co do milimetra znała jego uśmiechniętą buzię, nawet włosy zdawały się każdy sterczeć w tą stronę, w którą pamiętała. Uśmiechnęła się, a może jedna trochę się zmienił? Zmężniał.
      Dopiero teraz się wyprostowała i założyła nogę na nogę, jakoby to miało wydłużyć chociaż odrobinę jej króciutkie nogi. Miliony myśli, słów stojących w gardle; zacisnęła dłonie w małe piąstki, żeby nie machać dłońmi w geście poszukiwania czegoś, co mogłaby powiedzieć. Tyle o nim słyszała, tyle się dowiadywała, jak mogła nie przygotować się na ich spotkanie? - Gratuluję dyplomu - wypaliła nagle, dużo serdeczniej, i znów zastygła, wciąż nieśmiało się uśmiechając i patrząc na niego spod nieułożonych włosów.

      ANETA.

      Usuń
    3. - Te ściany wiedzą o Tobie więcej niż myślisz - rzuciła, i choć chciała by to brzmiało swobodnie i żartobliwie, jej głosik po prostu drżał. Chrząknęła cicho w małą rączkę i znów nerwowo zaplotła włosy za uszy, choć zaraz po tym - ponownie je zza nich wyciągnęła. Emilia często jej powtarzała, że nie wyglądała korzystnie chowając fryzurę.
      - Znaczy... - Odruchowo obejrzała się za jego nerwowym spojrzeniem, a swoje własne zaraz utkwiła w ziemię. Zerkała na niego tylko przez chwilę, gdy była pewna, że nie będzie to wyglądać bezczelnie. W myślach karciła się, że przestała używać kosmetyków. Jak odrobiną tuszu i pomadki mogłaby oszołomić byłego kochanka? - Chyba czekają na swoje piwa.

      ANETA.

      Usuń
    4. Dopiła spokojnie drinka, samej lekko czerwieniąc się na policzkach. Odetchnęła jednak ciężko i zdjęła z ramion skórzaną kurtkę, zwalając rozchodzące się po jej ciele ciepło na kiepską klimatyzację baru. Uśmiechnęła się do niego serdecznie, samej nie wiedząc o czym powinna myśleć. Nie powinien zostawać przy niej, czuła, że każda kolejna minuta w jego towarzystwie coraz bardziej mieszała w jej główce. A jednak wciąż chciała, by przy niej został. Chociaż kilka minut. Lekkim ruchem znów odgarnęła włosy i wymruczała do barmana nazwę drinka.
      - Zapytaj, podobno ta przy dziekanacie jest najbardziej gadatliwa. - Zerknęła na niego, wyciągając z torebki błyszczący portfel. - I... co po studiach?

      ANETA.

      Usuń
  10. - A co, aktualny współlokator kradnie Ci z lodówki? - Chwyciła szklankę w dłoń i podsunęła barmanowi banknot, dziękując za drinka. Znów skarciła się w myślach za zawinięcie włosów za ucho i zgrabnym ruchem je od razu poprawiła.
    "Który to rok?" - Zagryzła mocniej wargę i przetarła ją wierzchem dłoni. Znów poczuła jak się rumieni. Gdy się poznali, była początkującą aktorką, chciała być częścią sztuki, chciała być kimś, komu na ulicy od czasu do czasu fan teatru się ukłoni. Chciała z niecierpliwością szukać w gazecie recenzji. Dziś te marzenia leżały na dnie skrzyni, zakopanej głęboko w ziemi. Mu się dobrze układało, a ona... - Pierwszy - odpowiedziała w końcu, odwracając się, aby ukryć wstydliwy rumieniec.

    ANETA.

    [bo w sumie duzo tego, a i tak nikomu nie chce się czytać.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Och - Jej. To słowo niespodziewanie zabrzęczało w głowie Neci kilkakrotnie i zapulsowało w skroniach. Uśmiechnęła się jednak nieznacznie i spuściła wzrok, upijając napoju. Znów poczuła to niesamowite ciepło rozchodzące się od czubków szpilek, aż po znów odwinięte włosy. Jak trudno powstrzymać nawyki i wstyd?! - zająknęła w myślach, po czym wyprostowała się i rzuciła spokojnie:
      - Nie byłam w tym taka dobra. Zresztą... Nie wiem, nie nadawałam się. Humanistyczne studia to nie był dobry wybór.

      ANETA.

      Usuń
    2. Każąc mu o sobie zapomnieć, nie przemyślała, że ona sama nie poradzi sobie z zapomnieniem o Rafale. Co z tego, że byli przy niej znajomi, co z tego, że zatracała się bezmyślnie w błędach, skoro każdego ranka spoglądała w lustro i zamiast swojego pustego spojrzenia, widziała tylko jego, bolesne?
      "Pasowałaś, jasne" - westchnęła do siebie i przeciągnęła się, prostując lekko bolące plecy. Zdecydowanie powinna znów zacząć pracować nad swoją sylwetką.
      - Biotechnologia.

      ANETA.

      Usuń
    3. Już miała odpowiedzieć, kiedy usłyszała jego imię za swoimi plecami. Spuściła wzrok i na jego słowa pokiwała prędko głową. Nie powinna się dziwić, w końcu przyszedł tu z przyjaciółmi, na nią natknął się jedynie kupując dla nich piwo. Uśmiechnęła się więc i spojrzała na malutki zegarek w kształcie sówki, z niepokojem zauważyła, że Emilia spóźnia się już dwudziestą minutę, więc gdy Rafał odejdzie, wyjdzie na samotnie przesiadującą w barach dziewczynkę.
      - Jasne, leć. Ja też w sumie tylko czekam i... Powodzenia. - Miotała się. Miała nadzieję, że zaraz się obudzi przy biurku i okaże się, że po prostu przysnęła nad jedną z książek. Rumieniec otulił teraz całą jej buzię i znów przypomniał jej, że lepiej wrócić chociażby do odrobiny pudru. - W pracy. I szukaniu... współlokatorki-a.

      ANETA.

      Usuń
    4. "Nie patrz za nim, nie patrz za nim" - powtarzała w myślach, zaciskając palce w piąstki. Ale co dla kobiety jest bardziej pociągające niż zakazany owoc? Odwróciła się więc, po czym gwałtownie wróciła wzrokiem do drinka, kiedy zorientowała sie, że w tej właśnie chwili i on na nią zerknął.
      Jak można być zawstydzoną i głupią jednego wieczora? Zająknęła, dopijając zawartość szklanki i wyciagając telefon. Dopiero teraz zauważyła wielki napis "KOCHANIE, NIE DAM RADY. DO JUTRA". Zająknęła więc jeszcze głośniej, zwabiając na siebie spojrzenie kilku blisko siedzących osób. Podziękowała zawstydzona raz jeszcze barmanowi za obsługę i podniosła się z miejsca. Ruszyła w stronę drzwi, parokrotnie zerkając znad ramienia na byłego ukochanego.

      ANETA.

      Usuń
  11. Ciężko było jej się przyzwyczaić do samotnego życia. W akademiku było prościej - zakupy albo zwalało się na współlokatorkę, albo szło się do mamusi. Teraz, kiedy postanowiła się usamodzielnić i samej biegać po supermarketach, odkryła, jak trudno zmieścić obiad w budżecie albo jak trudno trafić na fajną promocję.
    Pochyliła się nad dużym koszykiem i w pamięci obliczała ile wyjdą ją zakupy. Potrzebowała jeszcze mięsa i kilku ziemniaków. Jak bardzo zrobienie zupy z fixem może być kosztowne?
    Pochylając się, szła przed siebie. Minęła półkę ze słodyczami i zmierzała właśnie w stronę makaronów, kiedy w coś uderzyła, a poręcz jej własnego wózka wbiła się brutalnie w jej brzuch. Jęknęła i podniosła głowę z zamiarem przeprosin.
    - Och - wydobyła z siebie, patrząc wprost na Rafała.

    ANETA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Ała - jęknęła cicho i położyła rękę na swoim brzuchu, lekko go rozmasowując. Nie uderzyła wcale mocno, jednak jej niła odporność na ból, znów dała o sobie znać. Czy mogłoby być coś bardziej dziwnego, niż wpadnięcie na byłego chłopaka dwa razy w ciągu dwóch dni, jeśli nie widywało się go przez tak długi okres od czasu zerwania?
      Wyprostowała się i znów skarciła w myślach - czy ten facet nie może jej spotykać w miejscach, w których wyglądałaby lepiej? W zniszczone starością krótkie spodenki wcisnęła wyblakłą i startą koszulkę z inteligentnym napisem "weź się przytul", a na ramiona założyła zdecydowanie za dużą, dresową bluzę. Nawet jej twarz przypominała bałagan, bo choć dziś wyjątkowo użyła pudru, wciąż nie miała pełnego makijażu. - Nie... - odpowiedziała w końcu, potrząsając głową i siląc się na miły uśmiech. - Przepraszam, nie chciałam. Zagapiłam się... Na... Jedzenie?

      ANETA.

      [odnoszę wrażenie, że moje wiadomości są brzydsze tutaj, niż na facebooku]

      Usuń
    2. Zaśmiała się cicho na jego słowa i wyprostowała, zawijając włosy za ucho. Postanowiła ignorować uwagi Emilii i wciąż to robić. Łatwiej było jej się pogodzić z niekorzystnym profilem niż zmieniać takie przyzwyczajenie. Poczuła ulgę. Zupełnie, jakby z tym nieśmiałym chichotem uciekła większość jej zdenerwowania ową sytuacją. Może powinna się po prostu wyluzować... I zacząć normalnie rozmawiać? Albo przynajmniej opanować odrobinę drżenie głosu i spróbować?
      - To raczej moja wina, ale okej. Wybaczam. - Uśmiechnęła się do niego i zaglądnęła do jego wózka. - Coś dobrego pichcisz?

      ANETA.

      Usuń
    3. Znów zachichotała i oparła się o wózek. Jak łatwo jest się wyluzować? Jak się Necia przekonała, dużo łatwiej jeśli jest się przy kimś, przy kim kiedyś czuło się najswobodniej na świecie.
      - Powodzenia. Nie łatwiej byłoby Ci wynająć kucharkę? - zagadnęła, zerkając na własne zakupy. Nie były imponujące, podobnie jak pieniądze zamieszkałe w portfelu. Przecier pomidorowy, dwie wody mineralne, małe pudełeczko ciastek a'la Delicje i kilka torebek przypraw. W lewym rogu było nawet pudełeczko z kaszą i luźno rzucony fiks. Z Neci też nie była dobra kucharka, ale dopiero uczyła się jak tanio i dobrze zjeść. - Podobno wiele dziewczyn licealistek szuka dorywczych prac w czasie roku szkolnego.

      ANETA.

      Usuń
  12. - Pomóc Ci z zakupami? - zagadnęła, choć zaraz zagryzła wargę i odetchnęła głośniej. - Chociaż chyba dobrze Ci idzie. Rodzinny przepis? - Podrapała się po karku i wymasowała go delikatnie, starając się zapomnieć o wbijającym się w jej brzuch bólu. Ile czasu minęło od chwili, kiedy poznała jego rodzinę? Zastanawiała się nad tym przez, a kiedy zorientowała się, że towarzyszyło temu wpatrywanie się w jego buzię, zarumieniła się. Wciągnęła powietrze, wypuściła je ze świstem i wycofała odrobinę wózek, który wciąż stykał się z jego własnym. Kilkoro ludzi obejrzało się na nich, paru wróciło do codziennych zakupów, reszta wciąż bezczelnie wpatrywała się w dwójkę nienaturalnych, byłych kochanków.
    - Bo ludzie chyba... Nie powinniśmy tak stać w miejscu i tamować przejścia.

    ANETA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - To tam. - Machnęła odruchowo w kierunku, z którego przyszła. Rafał zaczął gotować. Rafał zaczął czytać książki o gotowaniu. Czy życie innych ludzi naprawdę ruszało z miejsca, kiedy ona miała wrażenie, że jej własne wróciło właśnie do początku. - Chyba, że wolisz taki... Wiesz, z torebki. Zmielony - kontynuowała, wycofując wózkiem i idąc powoli w stronę warzyw. Obejrzała się przez ramię i z pogodnym uśmieszkiem, przywołując go do siebie, uniosła dłoń. Kiedy tak się obracała, jej włosy znów opadły w nieładzie, z bluza zaczepiła się o wózek, i opieła na jej małym, zgarbionym ciałku. Przeklęła cichutko pod nosem, poluźniając materiał.
      - Włoski, to co to będzie dokładnie? Z Włoską kuchnią, kojarzy mi się chyba tylko... Spaghetti!

      ANETA.

      Usuń
    2. - Och - zająknęła cicho, zatrzymując się gwałtownie i niezręcznie uśmiechając. Fakt, sama niegdyś kupowała warzywa jedynie w warzywniaku. Kiedy jednak okazało się, że na zrobienie obiadu ma niespełna godzinę przed pracą, a znajdujący się dużo dalej warzywniak, po prostu nie mieścił się w jej planie czasowym. Poprawiła włosy zgrabnym ruchem i nieśmiało przesunęła wzrokiem po jego sylwetce. Zagapiła się przy jego szyi i wargach, jednak zaraz oglądnęła się za siebie i wrzuciła do wózka pierwsze, co miała pod ręką. Odrobinę nieświeże mango.
      - Z serem i makaronem. Dodasz mielone i jednak wciąż pasuje mi na urozmaicone spaghetti.

      ANETA.

      Usuń
    3. Zaklaskała pokazowo i cichutko w dłonie, po czym ukłoniła lekko głowę, uznając jego zwycięstwo. Według niej cokolwiek wrzuciło się do makaronu z mięsem mielonym było spaghetti. Sama często czyściła lodówkę, dodając do projektu pieczarki, papryki, cebule, a nawet i rzodkiewki i marchewki.
      - Mam fajną książkę na proste, polskie potrawy. Następnym razem po prostu będę ją nosić w torebce. Kto wie, wpadasz na mnie coraz częściej, Rafał - powiedziała i dopiero wtedy zorientowała się, że od dawna nie wypowiadała jego imienia. Analizowała to chwilę, wpatrując się tak w niego i starała się sobie przypomnieć, czy owe imię nie zabrzmiało w jej ustach nienaturalnie.

      ANETA.

      Usuń
    4. - Wydawało mi się, że przyznałeś się do winy. - Wypomniała i z niewielkim uśmiechem odłożyła mango na miejsce, by zaraz wymienić je na jakieś mniej poobijane. Od czasu do czasu powinna móc sobie pozwolić na odrobinę egzotyki w kuchni. Nawet jeśli to miał być po prostu owoc na przecenie. Im dłużej milczała, tym bardziej nieswojo się czuła. Ciepło rozchodziło się po jej ciele, palce zaczynały drętwieć, a policzki nienaturalnie rumienić. Myliła się, nie potrafiła długo być rozluźnioną. - Powinieneś chyba dokupić parę rzeczy. Po ugotowaniu... Może Ci nie starczyć dla współlokatora.

      ANETA.

      Usuń
  13. Jak bardzo chciała słyszeć o dziewczynie, która widziała Rafała każdego ranka po przebudzeniu i która jako ostatnia żegnała go do snu? Niewiele. Byłaby nawet śmiała stwierdzić, że nie chce słyszeć nic. Naturalnie, dochodziły ją słuchy, że pomieszkuje z Adą, przyjaźnili się zresztą przecież zaraz po zerwaniu z Anetą. Skąd jednak mogła wiedzieć, co dzieje się w zaciszach ich sypialni? Plotkarze nie są tak często wpuszczani do czyichś łóżek, jak mogłoby się to wydawać. Wgryzła więc się w policzek, zmuszając do miłego uśmiechu.
    - Kiedyś trzeba - rzuciła tylko. Uniosła owoc, nawet dobrej jakości i zerknęła na niego pytająco. - Chcesz też?

    ANETA.

    [THE LAST ONE. YOUR TURN!]

    OdpowiedzUsuń
  14. 46 year-old Data Coordiator Cami Nevin, hailing from Listowel enjoys watching movies like Bright Leaves and Rock climbing. Took a trip to Al Qal'a of Beni Hammad and drives a Ferrari 250 LM. idz teraz

    OdpowiedzUsuń