- Złap mnie za rękę, na koniec mapy zabierz mnie - zanuciła cichym, jednak czystym i głębokim głosem, odgarniając nieznacznie włosy. Wpatrywała się w papiery, za oknem ściemniało się, jednak ona wciąż musiała pracować. Skrupulatnie zakreślała ołówkiem niedoskonałości w papierach, kilka wyrazów podkreślała zielonym, rażącym jasnością markerem. - Przynieś mi tęczę, ja z tobą znowu latać chce - kontynuowała, tym razem pewniej siebie, głośniej, przy dłuższych głoskach nawet na moment zamykając oczy. Kiwała się teraz nieznacznie na swoim obrotowym krzesełku, czasem unosząc którąś z dłoni, jakby chcąc tańczyć do wrzeszczącego radia. - I poruszamy znów powietrze, gdy razem rozpędzamy się. Dotykiem zaginany przestrzeń, mamy co chcemy, siebie mamy więc...
Czekała do refrenu, poruszała nogami, jakby usiłowała się uwolnić i móc po prostu tańczyć, niecierpliwie, wręcz pożądliwie, zaciskała pulchne palce na pisakach. - W tym całym zwariowaniu serc i w całym tym szaleństwie dobrze wiem -nie zatrzyma nas już nic, już niiic... - Zamarła na moment, jej mięśnie zesztywniały, oddech na chwilę się zatrzymał. Czuła, jakby cały świat czekał na kolejną nutę, jakby powietrze wirowało, byle tylko móc zaraz uderzyć orzeźwiającym podmuchem, jakby ziemia trzęsła się lekko, czekając aż w końcu muzyka pozwoli Ilonce podnieść się i wykrzyczeć refren do nieba...
- Rozpędzeni prosto w stronę słońca! - wykrzyczała, podnosząc się gwałtownie z miejsca. Chwyciła w palce najbliższy mazak i przyłożyła do ust, traktując go jak mikrofon. Pokój stał się jej małą sceną. Tupnęła nogą i niczym gwiazda, okręciła się wokół własnej osi. - Zatraceni w sobie tak bez końca! - Śpiewała dalej, zamykając oczy, kręcąc głową i szalejąc. Coraz głośniej, coraz mocniej i coraz piękniej.
Śpiew był dla niej wolnością, rodzajem klucza, który potrafi otworzyć każdy zamek. Czymś bezcennym. Muzyka zawsze sprawiała, że zaczynała rozumieć świat. Wredne komentarze cichły, kiedy wychodziła na środę sali gimnastycznej, irytujący koledzy nie sięgali już kpiącymi głosikami do jej niewielkiego serducha, czuła się, jakby ledwo otwierając usta, trafiała do innego, piękniejszego świata. - Zaliczamy dziś te wszystkie stany, bez grawitacji pędząc w nieznane. - Tańczyła, niemal fruwała, przemieszczając się z jednego końca pokoju do kolejnego. Unosiła dłonie, chcąc zachęcić niewidzialny tłum do śpiewania wraz z nią. Niemal widziała swoją matkę, krzyczącą w pierwszym rzędzie i wiwatującą na jej cześć.
Mruknij a pofruną szyby z okien
Rozpalamy znowu tu nasz ogień
Każda chwila jest wiecznością,
kosmos, kosmos, kosmos, kosmos.
Ilonka Krakowiak, urodzona 04.08.1991 w powiecie Cieszyńskim, nie studiuje, choć bardzo by chciała. Po ukończeniu technikum na kierunku technik organizacji reklamy, wyprowadziła się z rodzinnego domu i postanowiła pracować bliżej ukochanego morza. Jest stażystką w firmie Omega S.A, aktualnie jej obowiązki krążą między ksero, kawą, funkcją sekretarki i przynoszeniem pączków szefowi. Ma ogromne, wręcz niesamowicie wielkie kompleksy na temat swej wagi. Po wyprowadzce jej nowi przyjaciele usiłują jej udowodnić, że to nie z nią jest coś nie tak, a z ludźmi, z którymi próbowała się przyjaźnić.
[Rozumiem, że piszesz o sklepie, w którym pracuje? ;d]
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu siedział odsunięty od lady, na barowym stołku, bawiąc się jedną z gitar. Stroił ją, od czasu do czasu szarpał struny, dostrajał ponownie i znów grał urywek melodii. Nudził się w takie dni jak ten, gdy niewielu ludzi wychodziło na ulice miasta w celu odwiedzeniu sklepu, gdy nie było to konieczne. Było zimno, ponuro, nad niebem wisiały ciężkie chmury i w każdej chwili mógł lunąć deszcz. Nawet psa ciężko było wywlec z domu.
Odruchowo uniósł głowę, gdy usłyszał cichy dzwonek nad otwierającymi się drzwiami. Obrzucił wchodzącą dziewczynę wzrokiem i zawiesił rękę nad pudłem instrumentu.
- Dzień dobry - odparł ze szczerym, beztroskim uśmiechem, który rozjaśnił jego znużoną twarz. Perspektywa zamiany choćby dwóch słów z kimkolwiek już poprawiła mu humor. - Mogę w czymś pomóc?
{MIKOŁAJ}