Asp. Michał Łagodziński
3 października 1975
wydział kryminalny
wiosna 2012
Łagodziński wyszedł z sali klubowej i rozejrzał się po pozostałych radiowozach, do których wprowadzano kolejnych młodych ludzi zatrzymanych za posiadanie narkotyków. Nie mógł powiedzieć o całej akcji, że była udana, bo cel nie został osiągnięty - Kamiński odpowiedzialny za to wszystko był na wolności. Wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki papierosa i zapalił go zaciągając się uzależniającym smakiem dymu. Przymknął oczy wpatrując się w oświetloną pomarańczowym światłem latarni ulicę. Gdzie popełnił błąd, o czym zapomniał?
-Panie aspirancie, Lipnicki jest już przytomny, przyznał, że ostrzegł Kamińskiego - nagle u jego boku pojawił się Głogowski ze spisanymi zeznaniami Bartka w ręku. Wziął od niego kartki i przejrzał je. Że też zaufał temu chłopakowi tak bezgranicznie... - I powiedział coś jeszcze. Tutaj - przerzucił strony dokumentu i wskazał palcem końcowy fragment.
Wciągnąłem go do kuchni, za barem. Nikogo tam nie było, o tej porze kuchnia jest zamknięta. Powiedziałem mu, że współpracowałem z policją i powiedziałem im, że to on jest dilerem, a potem kazałem zwiewać. W drzwiach stanął ochroniarz klubu, na co Piotrek zareagował bardzo szybko - popchnął mnie na szafkę z naczyniami, a sam pobiegł do tylnych drzwi. Usłyszałem strzał, a potem straciłem przytomność, chyba coś spadło mi na głowę.
Łagodziński wcisnął kartki Głogowskiemu wyrzucając peta i wszedł z powrotem do klubu. Minął kolegów zabezpieczających miejsce zdarzenia taśmami i wszedł do kuchni. Metalowy stół stał odsunięty od właściwej pozycji o kilka centymetrów, a oprócz tego, jedyne, co nie było na swoim miejscu, to metalowy regał po lewej, na którym powinny leżeć garnki teraz rozrzucone na podłodze między jednymi drzwiami, a kolejnymi - wyjściem na zewnątrz. Aspirant zapalił więcej światła i rozejrzał się po pomieszczeniu. Podszedł do drugich drzwi przechodząc nad naczyniami i obejrzał dokładnie podłogę obok nich. Nie znalazł śladów krwi, za to znalazł okruchy tynku. Podniósł się i spojrzał na ścianę na wysokości jego piersi. Zmrużył oczy zauważając pocisk tkwiący tuż obok framugi. Spojrzał jeszcze raz pod nogi. Albo Kamiński jest bardzo zwinny i ma dużo szczęścia, albo ochroniarz jest słabym strzelcem, pomyślał. Wyciągnął z kieszeni winylową rękawiczkę i założył ją. Ostrożnie otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Poprawił kurtkę, kiedy mroźne powietrze wtargnęło się pod nią. Przeszedł kilka kroków i kucnął znów szukając czegoś. Znalazł. Wziął do ręki metalową łuskę i przyjrzał się jej.
-Kaliber dziewiątka - mruknął do siebie. Podniósł głowę i spojrzał do wylotu uliczki. Wstał i podszedł tam dokładnie obserwując płytki chodnikowe. Przy samym jej końcu zatrzymał się i znów kucnął. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki kilka patyczków i ostrożnie zebrał krople krwi. Schował materiał dowodowy do woreczka i podniósł się. Westchnął ciężko i wrócił do radiowozów. -Zabezpieczcie uliczkę od kuchni i zbadajcie to - podał woreczek jednemu z podwładnych - Sprawdźcie pod kątem zgodności z krwią Kamińskiego - podszedł do swojego auta i wsiadając za kierownicę zawołał Głogowskiego - Wsiadaj - mruknął odpalając silnik. Wyciągnął telefon z kieszeni i rzucił w jego stronę, gdy ten już zamknął drzwi - Dzwoń na komendę. Niech przyślą faksem do akademika uniwersytetu w Wasliszkach nakaz przeszukania pokoju Kamińskiego.
Łagodziński jest typowym pracoholikiem. Wspólnie z poślubioną trzy lata temu Alicją wychowuje rocznego pierworodnego. Niestety po pierwszych miesiącach bycia niemal idealnym mężem i ojcem, powrócił do swojej pierwszej miłości i kochanki - do Komendy Głównej. Kocha i żonę i dziecko, jednak nie potrafi się nimi należycie opiekować. W jego mniemaniu zapewnia im wszystko czego potrzebują.
[ oj no <3 ]
OdpowiedzUsuńAla zdążyła zrobić dziś naprawdę wiele rzeczy. Nakarmić dziecko i je ubrać. Sama zjadła jakieś śniadanie. Potem wsiadła w autobus i jechała do koleżanki. Zawsze we wtorki, czwartki i piątki podrzucała jej Piotrusia na kilka godzin. Pytanie dlaczego. Odpowiedź była bardzo prosta - szła pozować. Dziś był wtorek dlatego też na uczelni była już jakieś za dwadzieścia dziesiąta. Studenci zaczęli się zbierać na sali. Ciekawe dlaczego do tej grupy przenosiło się coraz więcej chłopaków. Jakieś piętnaście minut później owinięta w materiał Łagodzińska pojawiła się na sali. Dziś miała pozować na krześle dlatego też zdjęła z siebie materiał i bez krępacji usiadła na krześle. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak bardzo się męczyła by odzyskać figurę po ciąży, ale jak widać się jej udało. Usiadła na krześle i odgarnęła włosy na bok. Siedziała tak przez najbliższe trzy godziny.
Potem pogadała sobie z kilkoma ludźmi i pojechała po swojego syna. Wróciła z nim do domu, puściła bajkę i zaczęła robić obiad. Nakarmiła, pobawiła się z nim, uśpiła. Wtedy miała chwilę by malować. Gdy chłopiec się obudził znów się z nim bawiła, znów nakarmiła, wymyła i położyła spać. Zjadła kilka owoców na kolację i znów wróciła do malowania. Skończyła chwilę przed dwunastą. Poszła się umyć i położyła do łóżka.
Jeszcze nie spała kiedy Michał wrócił do domu. Dlatego gdy położył się do łóżka odezwała się po chwili:
- Szybko dziś wróciłeś.
żona, która zaczyna wariować w domu z tym dzieckiem
Wiedziała, że zapewne kiedy to powiedziała zrobił tą swoją minę. Nie miało być to nic sarkastycznego, ot tak po prostu zwykłe stwierdzenie. Zazwyczaj nie wracał tak prędko do domu. Jeśli była to godzina pierwsza, to było naprawdę wcześnie.
OdpowiedzUsuńAle z jej rozmyślań wyrwało ją to, że Michał ją objął. A żeby tego było mało zaczął całować ją po szyi. Co on sobie myślał? Że tak po prostu wróci do domu a ona jak gdyby nigdy nic będzie przed nim rozkładać nogi? Nie z nią takie numery. To nie było tak, że nie miała ochoty się kochać. Może po prostu hm...nie chciała robić tego z nim. Miała być to swojego rodzaju kara dla niego.
Nawet nie zdążyła zaprotestować kiedy ten pewnym ruchem przysunął ją do siebie. Jego usta nadal błądziły po jej szyi a do tego dołączyły ręce wędrujące po jej ciele.
- Zostaw mnie Michał, jestem zmęczona. - powiedziała i odsunęła się od niego.
zła żona, która nie chce się z nim kochać
Czy on nie rozumiał słowa nie ? Nie miała zamiaru się z nim kochać, przytulać, całować a nawet szczerze rozmawiać. Bo i po co skoro znów zniknie na następny dzień i wróci w nocy, a ona zostanie sama pozostawiona sobie.
OdpowiedzUsuńKiedy odwrócił ją w swoją stronę nawet nie zdążyła szczelnie zamknąć ust, dlatego gdy już skończył odsunęła go pewnym i mocnym ruchem od siebie.
- Naprawdę nie mam ochoty, zostaw mnie. - powiedziała stanowczym tonem.
zła żona, która nadal nie chce się z nim kochać
Słysząc jego słowa podniosła się do pozycji siedzącej. Jak on śmiał tak do niej mówić? Przecież wiedział, że nie nie tolerowała takiego sposobu odzywania się do kobiety.
OdpowiedzUsuń- Myślisz sobie, że tak po prostu przyjdziesz o pierwszej w nocy bo raczysz nas zaszczycić swoją obecnością a ja już będę przed Tobą nogi rozkładać?
- Jak będziesz się tak zachowywał to nie będę miała. - burknęła podobnym tonem a kiedy wsadził papierosa zabrała mu go z ust i położyła na szafkę nocną.
- I nie pal w sypialni bo to straszliwie śmierdzi.
żona, która jest na niego zła
- A czy znikanie o siódmej rano i wracanie o pierwszej w nocy jest normalne? - spytała spoglądając na Niego.
OdpowiedzUsuń- Może ja sobie wyjdę z domu o siódmej i wrócę o pierwszej a Ty posiedzisz sobie z Piotrusiem, zrobisz mu jeść, pobawisz się z nim zrobisz za kupy, co? Zobaczysz jak to jest fajnie.
I dając znać o tym, że skończyła już ten temat zgasiła lampkę nocną, odwróciła się do niego ponownie tyłem i ułożyła wygodniej dając znać, że chce spać.
żona, której nie chce się z nim gadać i kochać
- Dobrze w takim razie Ty chodź sobie do tej swojej pracy a Piotrusia damy do żłobka. - powiedziała niby spokojnym tonem ale jak widać podniosła się z łóżka. Zabrała sobie poduszkę i kołdrę.
OdpowiedzUsuń- Idę spać na kanapę bo smrodzisz. - powiedziała i po prostu wyszła z sypialni.
Pościel walnęła na mebel. Sama chwilę później na nim się położyła. Był straszliwie niewygodny, ale wolała to niż smród dymu tytoniowego.
żona, która poszła spać na kanapę - seksu z tego nie będzie
No i jak zwykle. Zawsze ale to zawsze gdy był jakiś problem on uciekał, jak jakiś mały chłopiec. Ala już nie wiedziała co ma z tym wszystkim robić. I tym swoim cholernym trzaśnięciem drzwi obudził Piotrusia, który nie chciał zasnąć dobre dwie godziny. Potem kochany syn dał znać o swojej obecności i o tym, że wcale nie chce mu się spać chwilę po siódmej rano.
OdpowiedzUsuńOczywiście Łagodzińska dziecko nakarmiła, ubrała i nawet sama zjadła śniadanie. Ale wczoraj sobie stwierdziła, że Michał to popamięta. Bo miała już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Dlatego też spakowała kilka najpotrzebniejszych rzeczy do torby przy spacerówce i biorąc syna wyruszyła z domu. Szła na komendę sporo czasu, ale dobrze Piotruś będzie miał jakiś spacer. A gdy już weszła do środka zostawiła wózek przy dyżurce - znała Kamila więc nie było problemu. Wzięła małego na ręce i ruszyła do gabinetu męża. Bez pukania do niego weszła a widząc jego zdziwioną minę nawet nie mrugnęła okiem. Wręczyła mu do rąk dziecko i powiedziała:
- Teraz ja muszę coś załatwić. To też Twój syn więc chociaż raz do roku możesz się nim zaopiekować. Przy dyżurce masz wózek.
Po tych słowach po prostu wyszła z jego gabinetu i niemalże zbiegła po schodach i po chwili nie było jej w budynku.
wredna żona, która powoli ma dosyć