"Tonight, take me to the other side
Sparks fly like the Fourth of July
Just take me to the other side
I see that sexy look in your eyes
And I know, we ain’t friends anymore If we walk down this road
We’ll be lovers for sho
So tonight kiss me like it’s do or die
And take me to the other side"
|
godzina 7:13
- Myśl! - krzyknął, odpychając mój kolejny atak, którym było kopnięcie na wysokości głowy. Położyłam dłonie na ziemi i starałam się mocniej naprzeć na niego. Wiedziałam, że coś takiego w większości przypadków było całkowicie niewarte zużycia tak dużej ilości energii, ale ja potrzebowałam się jej dziś pozbyć. Dlatego przyszłam wcześniej, dlatego ten jeden dzień w tygodniu miałam przeładowany treningami praktycznymi, a nie psychologicznymi. Na te poświęcałam resztę tygodnia.
- Myślę.
- Nie widać - odpowiedział bardzo szybko, jednocześnie atakując mnie najpierw w obojczyk, co zdążyłam sparować, a następnie w brzuch, przez co musiałam odskoczyć w tył i nieznacznie się zgarbić. Odetchnęłam prostując się i już chciałam zadać cios, kiedy to się okazało, że zamiast tego byłam zmuszona kolejny raz odskoczyć i przykładając swoją dłoń do jego nadgarstka - odepchnąć jego rękę. W ostatnim momencie jednak chwyciłam ten nadgarstek i przyciągnęłam chłopaka do siebie uderzając go w szczękę, a następnie obracając się i wbijając mu łokieć w brzuch, depcząc stopę i na koniec ponownie stając przodem do niego i celując w nos.
Kiedy tylko usłyszałam - "Przerwa. Pięć minut." - momentalnie usiadłam na trawie i położyłam się, patrząc w białe chmury i gdybym była choć odrobinę mniej zmęczona, to może nawet spróbowałabym wysilić swoje leniwe szare komórki do tego, żeby mi podsunęły jakiś pomysł a propos kształtu białych obłoczków. Zamiast tego pogłębiałam bezsensowne myślenie na temat swojego zmęczenia, co wcale nie poprawiało mi samopoczucia. Nie, no dobra. Poprawiało. Lubiłam czuć, że nie będę mogła się ruszyć - że nie jestem w stanie wstać, patrzeć ani nawet panować nad oddechem. Czułam, że żyje.
godzina 21:09
- Cześć - odezwał się chłopak zza jej pleców, a ona momentalnie się odwróciła w jego stronę.
...
- Po prostu mnie nie denerwuj. Czterdzieści dwie godziny treningu, dziewiętnaście godzin zajęć z teorii, dwanaście godzin zajęć pisarskich w tygodniu. I snu nie więcej niż cztery godziny dziennie z wyjątkiem soboty i niedzieli.
- Po co ci to?
- To kara - podniosła kieliszek i przechyliła go za jednym razem - kara za niezdecydowanie i życie chwilą. I za pieprzony dwudziesty trzeci kwietnia.
- A co było dwudziestego trzeciego kwietnia? - spytał, a ona podniosła na niego wzrok i prychnęła.
- Aż tak dobrze się nie znamy. Tak czy inaczej... - Wyprostowała w jego stronę wskazujący palec dłoni w której trzymała kieliszek i nieznacznie zakołysała się do tyłu. - Musisz mnie zabawiać, bo jestem zestresowana. - Oparła obie ręce na ladzie i na moment położyła na nich głowę. Po chwili jednak poderwała ją do góry, co przypłaciła zawrotem głowy, spojrzała na chłopaka i dodała ostrzegawczo. - Ale łapy przy sobie. Mam broń. I umiem zrobić jaskółkę, więc mogę ci nadal zrobić krzywdę - bredziła uroczo.
godzina 23:58
- Jesteś popaprana - szepnął wpatrując się w nią, szeroko otwartymi oczami. Pokręcił głową i przesunął językiem po spierzchniętych wargach. Widziała, że był przerażony i bawiło ją to.
- A to ci nowość - prychnęła śmiejąc się głośno i po raz kolejny przyłożyła butelkę do warg. - Cała ja. Nie martw się. Zawsze taka byłam, zawsze taka jestem i zawsze taka będę. - Zakołysała się i przez moment zdawać by się mogło, że straciła równowagę. Chłopak zrobił kilka kroków w jej stronę, chcąc ją złapać, ale widząc jak się prostuje i śmieje jedynie westchnął.
- Erika...
- Cicho! Tworzę, nie? - Obróciła się do niego i posłała mu zawadiacki uśmiech, po którym chłopak od razu wiedział, że wygrała. Będzie sobie marzyć. Zamknie oczy, zniknie w swoim świecie, a on będzie tutaj. Będzie pilnował jej ciała, które będzie się chybotało. Będzie łapał, jakby miała spadać. Będzie trzymał w ramionach zastanawiając się, jak on się w to wszystko wpakował. Będzie patrzył na jej ciało mając wrażenie, że dusza tej kobiety rzeczywiście podróżuje gdzieś po całym świecie i zbiera wspomnienia innych ludzi. Przecież sama nie wymyśliłaby tego wszystkiego. I pomyśleć że poznał ją trzy godziny temu.
godzina 00:56
Kiedy się ocknęła nie stała już na dachu, bujając się na krawędzi. Leżała na dachu. Mocno obejmowana przez chłopaka, w którym dopiero po chwilowym zastanowieniu rozpoznała kolegę od picia. Chciała się podnieść, ale uścisk był zdecydowanie zbyt mocny. Obróciła delikatnie głowę i przyjrzała się mężczyźnie. Spał, opierając się plecami o drzwi, którymi weszli na dach. Patrząc po tym, jak delikatnie ściągał brwi i wykrzywiał usta łatwo można było dojść do wniosku, że nic dobrego mu się nie śni. Westchnęła cicho i oparła dłonie o podłogę, chcąc się zsunąć z jego kolan, ale w żaden sposób nie była w stanie tego zrobić tak, by go nie obudzić. Znów na niego spojrzała. Okej, to było imponujące, ale w końcu nie za dobrze go znała. Westchnęła nieco głośniej i mocniej się szarpnęła podrywając do góry.
- No hej! Nie spoufalaj się tak, co? - Podniosła się i spojrzała na zaspanego chłopaka. Patrzył, patrzył i wycelował w dziewczynę palcem z oskarżycielską miną.
- Czy ty wiesz, co ty narobiłaś?! Tańczyłaś! I prawie zleciałaś! Trzy razy! Ile można ratować jedną kobietę w ciągu jednej nocy! - Pokazał nawet ten jeden palec.
- Przyzwyczajaj się. Ja się nie zmienię. - Zmrużyła oczy, usiadła, po czym spojrzała na dzielącą ich odległość i odsunęła się od niego. - I nie mam czasu się budzić obok obcych facetów. - Ułożyła nogę na jego brzuchu i wyprostowała ją, czym odsunęła go od siebie i zamknęła oczy idąc dalej spać.
Erika Aleksandra Wyspiańska
Alessia | Ruda | Wiewióra
14 luty 1992 | 3 rok kryminalistyki; 1 rok scenariopisarstwa
DS1 | pokój numer 69
To nic, że uważasz ją za stukniętą gadułę, która jest tak ambitna, że musiała pójść na dwa kierunki, przez co nie ma czasu się po głowie podrapać. Naprawdę. Jej nie przeszkadza, że w twoich wyobrażeniach jest maszyną, a jej człowieczeństwo widać tylko kiedy wypije za dużo wódki, albo kiedy śpi. Dokładnie... kiedy tuli się do poduszki, jakby ta miała ją obronić, przed złem tego świata, a zły Pan Budzik był właśnie Królem Złoczyńców. To nic, że wystarczyłoby, żeby odrobinę zwolniła tempa, a z jej głową byłoby lepiej. I sercem. I żołądkiem. Ona dokonała wyboru i będzie z tym żyła. Deal with it.
DS1 | pokój numer 69
To nic, że uważasz ją za stukniętą gadułę, która jest tak ambitna, że musiała pójść na dwa kierunki, przez co nie ma czasu się po głowie podrapać. Naprawdę. Jej nie przeszkadza, że w twoich wyobrażeniach jest maszyną, a jej człowieczeństwo widać tylko kiedy wypije za dużo wódki, albo kiedy śpi. Dokładnie... kiedy tuli się do poduszki, jakby ta miała ją obronić, przed złem tego świata, a zły Pan Budzik był właśnie Królem Złoczyńców. To nic, że wystarczyłoby, żeby odrobinę zwolniła tempa, a z jej głową byłoby lepiej. I sercem. I żołądkiem. Ona dokonała wyboru i będzie z tym żyła. Deal with it.
-----
Wasliszki wróciły! Jak ja tęskniłam! <33
Jest też opowiadanie mające uczcić wspaniałość tegoż bloga - tradycje i te sprawy - szkoda tylko, że sam tekst nie wyszedł mi taki wspaniały, jak go planowałam. Ale za to zdjęcia mi się podobają! Oczywiście również tradycyjnie nie należą do celebryty, a nie jak zwykle do osób, których twarze sobie użyczają moje postaci. Jest w tym pewien urok...
Ten pan z opowiadania co go poznała tego wieczoru, to osoba nieznana, więc jeżeli ktoś chce, to proszę bardzo xP Jako postać dla kogoś, jako powiązanie - jak kto woli! xP
Cytat w tytule jest z serialu "Chirurdzy" z odcinka 2x13
Cóż jeszcze... Chyba nie.
Siedział nieopodal, samotnie popijając piwo. Nie był zadowolony; Kamil miał się z nim spotkać pół godziny temu. Wciąż go nie było.
OdpowiedzUsuńZdążył zamówić po piwie dla obojga z nich, przesiedzieć kwadrans, wgapiony w różnokolorowe butelki poustawiane za barową ladą. A potem dostał tego smsa. Że napatoczyła się ta ślicznotka z ostatniego roku filozofii, że poprosiła go o pomoc z czymś-tam i coś-tam, coś-tam... Prawdę mówiąc, nie musiał czytać do końca - było jasne, że Kamil nie przyjdzie.
Nie miał złego dnia, nie miał też za złe koledze, że płeć piękna przyciągała go zdecydowanie bardziej niż starszy kumpel. Jednak piwa nie mogły się marnować. Trzeba było je wypić, nawet, jeśli się ich samemu nie uwarzyło. Więc tkwił sam przy barze, od czasu do czasu zamieniając słowo z barmanem (na oko w jego wieku) i zerkając na płaski telewizor transmisją meczu ligi angielskiej. Głupio było pić samemu, ale skoro nie ma się wyboru...
Upił mały łyk, oglądając się na wychodzącą z pubu grupkę i wchodzącą za nimi dziewczynę. Ta zmierzyła w stronę lady, usiadła i posłała mu uśmiech. Zrozumiał, że musiał być kierowany do niego dopiero po krótkiej chwili; dookoła nie było nikogo innego. W akcie nagłego oświecenia ponownie spojrzał na rudowłosą i odpowiedział podobnym, nieco spóźnionym i nieśmiałym uśmiechem.
[Wybacz, że dopiero teraz - miałem awarię.]
OdpowiedzUsuńJęknął cicho, poprawiając się na krześle i spojrzał na wspomniane dwa nieszczęsne kufle. "Świetnie. Nie dość, że wyszedłeś na samotnie pijącego frajera, to jeszcze niecierpliwego alkoholika, który chce się upić dwa razy szybciej". Wymusił zakłopotany uśmiech i zaczął okręcać jedną ze szklanek wokół własnej osi.
- Zamówiłem dla kolegi, a kolega się rozmyślił - wyjaśnił, spoglądając znów na dziewczynę. - Koledzy tak mają... - dodał, starając się aby jego uśmiech przybrał bardziej swobodny wygląd. Nie był pewien, czy osiągnął swój cel czy sprawił tylko, że wyglądał jeszcze bardziej żałośnie.
"Znakomicie! Teraz jesteś pośpiesznym alkoholikiem, który sam próbuje siebie usprawiedliwić".
On nie rozważał zbyt długo, czy zna tę dziewczynę, czy też nie. W ostatnim czasie poznał zdecydowanie zbyt wiele nowych osób, by je wszystkie spamiętać, więc teraz za każdym razem, gdy gdzieś kogoś spotkał i ten ktoś się odezwał - naturalnie brał pod uwagę możliwość wcześniejszego przedstawienia się już przy jakiejś innej okazji. Jemu mogło po prostu gdzieś to umknąć.
OdpowiedzUsuńUpił łyk z napoczętego już kufla i zaraz odstawił go na bok, by znów zacząć obracać go w palcach. To rzeczywiście musiał być żenujący widok. Dobrze, że nie musiał sam siebie oglądać z zewnątrz. Przynajmniej tyle wstydu mu oszczędzono.
- Dziewczyna - odparł bez wahania. - Przecież zawsze chodzi o jakąś dziewczynę - jęknął, po czym westchnął i spojrzał w jej stronę, siląc się na kolejny nieznaczny uśmiech, który miałby złagodzić wyrzut w jego głosie. Ale co tu łagodzić - Kamil miał już przesrane.
Pokiwał głową, wzdychając po raz kolejny pod nosem. Miał dziwnie szczęście do kolegowania się z osobami o wiele bardziej kochliwymi niż on. Chłopak, z którym dzisiaj miał się spotkać, był liderem w tej kategorii, co dwa tygodnie znajdując sobie nową sympatię. Czasem zdarzało mu się zaprotestować przeciwko tym zarzutom, oburzyć się i zaprzeczyć, że "tym razem to zupełnie co innego", ale najczęściej po kilku dniach było już po wszystkim a Kamil zaklinał się, że nigdy nic takiego nie wyszło z jego ust. Pewnie tym razem będzie tak samo. Tyle że teraz w telefonie Rafała tkwił dowód rzeczowy w postaci smsa z zapewnieniami, że "ta jest wyjątkowa".
OdpowiedzUsuń- Nie ma mnie tam obok, ale, cóż - podniósł wzrok z powrotem na dziewczynę - raczej nie. Ale mogę się mylić i za dwa miesiące dostanę zaproszenie na ślub - wymamrotał pod nosem, bardziej do siebie niż do niej. Zorientował się jednak, że może źle to wyglądać, więc wyprostował się, uśmiechnął i dodał głośniej: - Niby wszystko może się zdarzyć...
- Wesołe miasteczka źle mi się kojarzą - zdążył tylko odpowiedzieć, zanim wstała i odsunęła się od baru. Spojrzał za nią, zdziwiony nagłym odejściem od lady, ale gdy zauważył czym się zajęła, odwrócił z powrotem wzrok.
OdpowiedzUsuńSam nie lubił tańczyć i czuł się nieswojo patrząc, jak robią to inni. Co innego tańczyć z kimś w parze, obserwować jego ruchy i starać się z nimi zgrać, co innego podglądać czyjeś ciało w tańcu z boku jak jakiś... zbok.
Westchnął więc cicho, upił kolejny łyk i zawołał barmana w swoją stronę, by zamówić jakąś przekąskę. Jeśli już ma sam wypić te dwa duże piwa, to chociaż nie na pusty żołądek - miejmy choć tyle przyzwoitości.
Poruszył się lekko na krześle, gdy dziewczyna wracała na swoje miejsce.
OdpowiedzUsuń- To było zaproszenie? - Spytał, lekko zawstydzony, zerkając przelotnie w jej stronę. Czuł się skrępowany za każdym razem, gdy to dziewczyna wychodziła z inicjatywą. Zwłaszcza taka, którą poznał ledwie przed chwilą. - Przeszkadza mi picie w samotności - zaprotestował jeszcze zanim przestała mówić. - I nie śpiewam. W wolnym czasie... Spotykam się ze znajomymi - jak widać - wymamrotał pod nosem, po czym dodał normalnym tonem: - Albo robię zdjęcia.
Fotografowanie z zawodu wciąż było dla niego czymś nowym i nadal nie przyszło mu do głowy, że kiedy robisz coś dla pieniędzy, to po pewnym czasie może to już nie być źródłem relaksu. Może miał szczęście, że jeszcze to do niego nie dotarło i póki co nadal w przerwie od obrabiania zdjęć na zlecenie zajmował się fotografią osobistą. Good for him.
- Może... może gdybyś wybrała inne miejsce, zareagowałbym inaczej, przepraszam - wytłumaczył się z nieśmiałym śmiechem, starając się ukryć zakłopotanie. Przerażały go nowe znajomości, nowe sytuacje, w których dopiero uczył się stawiać pewne kroki. Nigdy za nimi nie przepadał i późno dotarło do niego, że mogą prowadzić do czegoś dobrego, lepszego niż stan obecny. - A zdjęcia robię właściwie wszystkiego - dodał, upiwszy kolejny łyk piwa. - Chociaż najbardziej lubię portrety. Jakoś wydaje mi się, że najwięcej przekazują, mają jakieś uczucia - wyjaśnił, czując się w tym temacie dużo swobodniej. W końcu lepiej rozmawia się o czymś, co zna się dobrze. A w tym siedział od małego, biegając po szkolnym podwórku ze starym kompaktowym aparatem ojca. I tak mu zostało. To samo robił w liceum i w szkole wyższej. Zmieniały się tylko aparaty, choć też nieznacznie, bo nadal po lustrzanki sięgał okazyjnie, głównie na prośbę klienta. Cóż, zawsze był sentymentalnym chłopakiem.
OdpowiedzUsuń